piątek, 27 marca 2015

28-03-2015 FRUUUUU! DO KINA


Dziś wybraliśmy się go kina HELIOS na bajkę pt. "Fru". Historia niedocenianegi i trochę niedoświadczonego żółtego ptaszka imieniem Jaś, który dzięki różnym zbiegom okoliczności stanął na czele niebezpiecznej i pełnej niezwykłych przygód wyprawy, mającej przeprowadzić ptasie stado wprost do ciepłych krajów. W tej ekscytującej ekspedycji z Europy do Afryki może liczyć na pomoc swojej oddanej przyjaciółki Biedrony, a także stadka barwnych ptaków: Elki, Karola, Czesia, Waldiego, Elizy, Jadźki, Maksa, Antosia, Majki, Dzidzi i Piórka . Kto jej jeszcze nie widział tej bajki, musi koniecznie zobaczyć. Wycieczka nam się bardzo udała. Wszyscy cali, zdrowi i pełni wrażeń wróciliśmy do przedszkola i zdążyliśmy na cieplutkie naleśniki. Mniam

Serdecznie dziękujemy rodzicom naszych kolegów:
 Pani Gabrysi,
Pani Paulinie,
Panu Piotrowi
 i Panu Jarkowi
 za opiekę w trakcie wycieczki.

24-03-2015 AKCJA EDUKACYJNA "NOSZĘ ODBLASKI"

BĄDŹ BEZPIECZNY - NOŚ ODBLASKI

Od 24 marca  na terenie naszej gminy Banie rozpoczęła się akcja edukacyjna „Noszę Odblaski”.
Podczas pierwszego spotkania z tego cyklu policjanci z Posterunku Policji Widuchowa – Banie i Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie przypomnieli nam o zasadach bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Uczyli nas prawidłowego zachowania się na drodze, przechodzenia przez przejście dla pieszych oraz zasad zachowania się wobec osób obcych. Uświadamiali, jak ważne jest noszenie elementów odblaskowych, aby być widocznym podczas poruszania się po drodze oraz w jej pobliżu.
Największą atrakcję dla nas była maskotka Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie „Gryfuś”, która „czuwała” nad przebiegiem całej akcji. Każdy z nas obiecał „Gryfusiowi”, że będzie nosił elementy odblaskowe, które otrzymaliśmy na spotkaniu. Panowie policjanci zaprezentowali nam radiowóz oraz zainstalowane w nim specjalne urzadzenia. Mogliśmy nawet chwilę posiedzieć w policyjnym wozie, Był super!


Bardzo dziękujeny Pani Wójt, Pani Kasi Pulwer, pani i panom policjantom z Posterunku Policji Widuchowa – Banie i Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie za zorganizowanie i sprawne przeprowadzenie akcji, której celem było zaszczepienie w nas odpowiedzialności za życie własne i innych. Do zobaczenia
 w roli sygnalizatora świetlnego wystąpił nasz kolega Jacek





Pani Kasia rozdaje lizaki

Jednocześnie warto przypomnieć, że od 1 września 2014 r. nowelizacja ustawy Prawo o ruchu drogowym wprowadziła obowiązek posiadania elementów odblaskowych dla wszystkich pieszych – niezależnie od wieku - poruszających się po drodze po zmierzchu poza obszarem zabudowanym. Przed zmianą przepisów taki obowiązek miały tylko dzieci w wieku do 15 lat. Obowiązek ten nie dotyczy pieszych poruszających się po drodze przeznaczonej wyłącznie dla pieszych, po chodniku, czy w strefie zamieszkania, gdzie cała szerokość drogi jest do dyspozycji pieszego, który ma tam pierwszeństwo przed pojazdem.

niedziela, 22 marca 2015

20-03-2015 ŻEGNAJ ZIMO, WITAJ WIOSNO !


Żeby uczynić zadość tradycji, wybraliśmy się nad Tywę, żeby uroczyście pożegnać Zimę. 
Z okrzykiem na ustach i maikiem w dłoniach przespacerowaliśmy się ulicami Bań w promieniach zaćmionego Słońca. 
Mamy nadzieję, że uda nam się zaczarować pogodę i już będziemy mogli wylegiwać się w ciepłym słońcu jak kocury.
Przy okazji oczekiwań na piękną pogodę przypomnijmy sobie jak to ona się zmienia, gdy miesiące zamienią się miejscami. Miłego rodzinnego czytania!

  O dwunastu miesiącach - Janina Porazińska


Była w chacie gospodyni. Miała córkę i miała pasierbicę. Pasierbica była dobra, a córka była dokucznica. Pasierbica zawsze miała główkę gładko przyczesaną, liczko umyte, sukienkę, choć biedniutką, ale czytstą. Córka była roztargana, często nieumyta, a jak jej się spódniczka ubłociła, to w takiej szargulicy wciąż chodziła.
Ludzie na pasierbicę mówili: ładniuśka; na córkę mówili: brzydulicha.
Więc macocha pasierbicy strasznie nie lubiła.
Tak umyśliła sobie:
„Pozbędę się jej, do lasu ją wyślę, niech ta gdzie w boru uśmiertnie”.
Nadszedł grudzień. Spadły śniegi i przyszedł mróz, a srogie wichury-dujawice po polach pędziły i tumanami śniegu migotały.
Raz co się dzieje...
Woła macocha pasierbicę i mówi:
– Idź mi zarutko w las i nazbieraj fiołków. Jak ich nie nazbierasz, to się tu nie pokazuj, bo cię do izby nie wpuszczę.
Hej świecie, świecie!... A gdzież tu w tym kopnym śniegu kwiatków szukać! Aż się biedna sierotka za główeńkę chwyciła, aż się o ścianę sparła, bo z żałości na nogach ustać nie mogła.
– A kajżesz ja tera skoroś zimy fiołki najdę?
– Szukaj se, kędy chcesz, a ja swojej woli nie odmienię. Abo dziś do wieczora fiołki przyniesiesz, abo się nie pokazuj w chałupie!
Rzuciła sierocie do sieni koszyk i izbę na skobel zawarła.
Ha, cóż było robić. Zaodziała się dziewczyna chuściną, na bose nogi wzięła chodaki i poszła w las.
Najciężęj było iść otwartym polem, bo wiatr tu hulał, szarpał i w oczy śniegiem uciskał – ale w lesie już było przyciszniej.
Chojary w górze szumiały i krakały wrony, a na jałowcach, jak czerwone płomyki, uwijały się szczygły i gile. Jałowcowe owocki objadały.
Idzie dziewczyna i idzie lasem, a wcale nie rozumie, gdzie tu można fiołki znaleźć. Nawet o wiośnie ich tu nie widziała. Ale że w lesie nie tak dokuczliwie jak w polu – to i brnie od sosny do sosny.
„Pewnie zginę albo z mrozu, albo z głodu, albo od wilków. A może i zajdę kaj do dobrych ludzi?”
Ano tak myśli trójsmutkiem i jedną pociechą i idzie.
Dobry kawał już lasem uszła, aż tu widzi – ogień się pali, a dookoła ognia dwunastu chłopów siedzi.
„A może to zbójcy? Iść tam? Nie iść?”
Ale pośmiałkowała się i ku siedzącym idzie. A jak podeszła bliżej – rozeznała, kto to.
Rzekła dobre słowo – odpowiedzieli jej i pytają:
– Który też z nas najbardziej ci się podoba?
A sierotka śmiało:
– Wszyscyście piękni, boście wszyscy potrzebni. 
Spojrzeli bracia po sobie, spodobała im się taka grzeczna mowa. Aż pytają:
– Po coś tu przyszła dziewczynko?
– Macocha kazała mi fiołków nazbierać, ale kaj ich ta zimą szukać!
– E, nie trapże się, może i znajdziesz.
Usiadł Kwiecień na miejscu Grudnia. Zaraz śnieg zaczął topnieć, aż się porobiły rozcieki, ale te i od razu w grunt wsiąkły. Co bliskie jarzębiny, brzozy i leszczyny pokryły się listkami, zazieleniły się jagodowe, borówkowe krzaczki, a ptaszęta zaczęły po wiosennemu śpiewać. Z głebi lasu przywiał dech świeży, słońcem nagrzany, kwitnącą czeremchą pachnący.
– Idźże, sierotko, za tę pierwszą sosnę, fiołków poszukaj.
Idzie dziewczyna, patrzy... a tam aż modro od kwiecia!
Przypadła na kolana, rwie, rwie...pół koszyka narwała. Przykryła je mchem, żeby nie zmarzły. I wróciła do ogniska Kwietniowi podziękować.
– Idźże w spokoju do domu. A jak będziesz znów w potrzebie, przybieżaj do nas.
Biegnie sierotka do domu, a nadziwić się nie może i temu, że się tak w oczymgnieniu wiosna zrobiła i fiołki wyrosły, a i temu, że wcale teraz zimna nie czuje. Wiatr tak samo dmie, śnieg tak samo nad ziemią hula, a do niej to jakoś nie dochodzi, właśnie jakby jeno za szybką na świat zimowy patrzyła. A droga jakoś zrobiła się niedługa. Już i brzeg lasu, już i koniec pola, już i chata, z której rano wyszła. Usłyszała macocha, że dziewczyna wchodzi do sieni, tak wyszła z izby i woła:
– Jeśli nie masz fiołków, to wynocha!
– Mam, mam, patrzcie jeno! – woła dziewczynka z radością i stawia koszyk na stole.
Przyskoczyła do koszyka matka i córka.
Odgarniają mech – a tu w izbie zapachniało jak w ogrodzie wiosną! Wytrząsnęły koszyk – a tu na stole cały kopczych świeżutkich kwiatów!
– Sprawiedliwie... fiołki prawdziwe – mamrocze macocha i pojąć nie może, gdzie je pasierbica znalazła. – W lesie były?
– W lesie.
Minęły trzy dni, mróz jeszcze bardziej się nasilił, wichry jeszcze się bardziej rozsrożyły – a macocha myśli: „Za pierwszym razem nie udało się, może za drugim się uda”.
I woła do sieroty:
– Biegaj mi zaraz w las i nazbieraj tam poziomek. I to ci przykazuję: coby były piękne, coby były dojrzałe. A jak ich nie najdziesz, to nie wracaj!
Znów się dziewczyna okręciła swą podartą chuściną, wzięła na bose nogi chodaki i poszła. Myśli sobie: „Pójdę do Miesięcy, może mnie i teraz poratują. Ale czy to do nich dojdę? E, musi nie, musi jeszcze przed borem zamarznę”.
Idzie, idzie... wichry ją szarpią, mróz na wylot ją przejmuje. Każda kosteczka w niej z zimna się trzęsie. Ale jakos do lasu doszła, do dwunastu braci dobrnęła. Powitała ich, odpowiedzieli.
I Grudzień mówi:
– To ty, dziewczynko? Cóż teraz chciałabyś mieć?
Wstydzi się sierotka swej zuchwałości, ale cóż ma począć! Więc nieśmiało szepce:
– Poziomek bym chciała... pięknych, dojrzałych...
– To się zrobi... to się zrobi... – Mówi Grudzień.
Dźwignął się ze swego siedziska, a na jego miejsce przyszedł młody Czerwiec.
I raz-dwa-trzy... dookoła śnieg stajał, drzewa zazieleniły się, głogowe krzaki stanęły w różowym kwieciu, a ptaszki-świergolaszki napełniły las taką muzyką, że od ich nutek aż liście drżały, aż chwiały się gałązki.
– Idźże, sierotko, za tę sosnę, poszukaj.
Idzie dziewczyna, a na polanie za sosną aż czerwono od poziomek! Jakby tu kto cały wór koralików rozsypał! Dopieroż zaczęła zbierać a do dzbanka sypać! A tak jej ta robota szybko szła, że nie do pojęcia! Już połowa dzbana, już po szyjkę, już pełniutki z czubem!
Zerwała liść paproci, dzbanek nakryła, wilczym łykiem okręciła i z wielką radością poszła Czerwcowi podziękować.
– Idźże, sierotko, spokojnie do domu. A jak będziesz czego potrzebowała, to przyjdź tu do nas.
Idzie dziewczyna do domu i, tak jak za pierwszym razem, wcale jej nie zimno i dzbanek nie cięży, i droga niedaleka. Ani się zmiarkowała, gdy już chatę przed sobą zobaczyła.
Usłyszała macocha, że dziewczyna wchodzi do sieni, tak wyszła z izby i woła:
– Jeśli nie masz poziomek...
Nie dokończyła, bo juścić poziomki są – w sieni pachnie jak na polance leśnej, gdy ja czerwcowe słońce dogrzeje. Wnet też i cała izba poziomkową wonią się napełniła.
Postawiła sierota dzbanek na stole, paprociowe liście zdjęła, a tam poziomki jedna w jedną duże jak wiśnie, a dojrzałe, aż sok się z nich rosą wytacza. Idą ludzie drogą, zatrzymują się i wołają:
– Darosławo, a co to też w waszej zagrodzie tak pachnie?
Nie chce gospodyni, aby ludzie poziomki zobaczyli, tak je co prędzej do komory wynosi, a ludziom mówi:
– Miałam ta co nieco suchych poziomkowych liści. Spaliłam je, to z tego pachizna się z dymem rozeszła. Na wieczerzę matka z córką poziomki zjadły, sierocie nic nie dały. Znów minęło kilka dni.
Gospodyni myśli:
„Głupia byłam, że chciałam fiołków, że chciałam poziomek. Kwiatki zwiędły i nie ma nic; poziomki się zjadło i nie ma nic. Tera każę sierocie przynieść z lasu talarów. Gospodarkę se powiększę, odziewku świętalnego dla nas obu nakupię! Więc mówi do sieroty:
– Leć mi do lasu i przynieś talarów. Coby były ciężkie, ze szczerego srebra. Jak ich nie najdziesz, to się tu nie pokazuj! Zabrała się sierota i znów idzie, i znów przed braćmi Miesiącami staje.
– Talarów kazali macocha przynieść. Coby były ze szczerego srebra.
Podumał Grudzień, aż mówi:
– Przychyl się i weź sobie węgielków z ogniska.
Nie śmie dziewczyna odmówić, ale strasznie się boi, że jej te węgielki dziurę w zapasce wypalą i macocha ją za to ukarze. A jakżeż przyjdzie z węglami, skoro miała talarów przynieść!... To może lepiej nic nie brać i do chaty nie wracać...
Widzi grudzień, że dziewczyna waguje, tak powiada:
Nie bój się, nabierz węgielków. A jak jeszcze macocha cię wyśle, to już do niej nie wracaj, u nas ostań. W naszej zagrodzie będziesz mieszkała, gospodarkę nam będziesz prowadziła.
Dziewczyna kupkę węgielków czerwonych, żarzących nabrała, podziękowała i wraca. A wciąż się strasznie boi, że jej się dziura w zapasce wypali. Weszła do sieni, a macocha woła:
– Masz talary?! Siła ich masz?!
Nie śmie sierotka o tych węgielkach powiedzieć – boi się. Milczkiem do nalepy podchodzi, a serce w niej mdleje ze strachu. Wytrząsa z zapaski... A tu brzdęk, brzdęk, brzdęk... srebrne talary na nalepę lecą i dźwięczą, i błyszczą, aże w całej izbie pojaśniało. Rzuciła się macocha z córką! Talary zagarniają, oglądają, liczą... Ten i ten na przykupek gruntu. Ten na krowę, na woły. Ten na prosiaki, gęsi, kury. Ten i ten na odziewek, na buty... A za co korale i bursztyny? A za co jedwabne czepce? Za co pierzyny, poduchy, kilimki? I na sierotę obie:
– Tyleś jeno przyniosła! A kaj masz więcej? Musi kajniebądź pod śniegiem utaiła dla siebie! Leć zaraz i wszystkie przynieś!
Zaodziała się sierota w swą starą chuścinę i poszła w las, i więcej nie wróciła. Do dwunastu braci Miesięcy na służbę przystała. Czeka macocha do późnej nocy. Czeka cały ranek, cały dzień i znów cały wieczór. Pasierbicy nie widać. Tak-ci powiada do swojej córki:
– Nie wiadomo, co się stało z pasierbicą, może w polu zamarzła na śmierć. To tera ty pójdziesz.
– Matko, chcecie, cobym i ja przepadła?
– Nie bądź głupia! Tamta co na sobie miała? Letniczkową sukienkę i chuścinę. A ciebie zaodzieję w wełniak, w kożuch, w buty po kolana. Nie bój się, ani poczujesz zimna. A talarów przyniesiesz. Potrafiła tamta, potrafisz i ty.
– Przecie! Potrafię. Jeszcze więcej przyniosę.
Matka córkę ciepluśko ubrała i jeszcze ją zababuliła w ogromną wełnianą chustę.
– Weźże na talary w jedna rękę torbę, w drugą garnek, a na plecy jeszcze woreczek. No, nadźwigasz się, ale idź se powolutku, odpoczywaj. A tu naści Kukiełkę z masłem i z miodem.
Poszła córka.
A dzień był niezgorszy. Ściepliło się. Wiatr ustał, słońce mgławo świeciło, polatywał śnieżek drobniutki i suchy. Przeszła córka pole, weszła w las.Ciepło jej, wesoło. Idzie a rozgląda się dookoła, gdzie to te talary leżą. O, coś tam się w lesie jarzy, migoce!... Biegnie dziewczyna, aż się o małe świerczki śniegiem przysypane potyka i przewraca! Przybiegła! Patrzy, a to ognisko się żarzy, a dookoła ognia dwunastu braci siedzi Poznała, że to bracia Miesiączkowie. Ale wielce była rozgniewana, że się tak tym ogniem oszukała. Myślała, że to talary świecą, a tu ot co!
– Dzień dobry, dziewczynko! A może nam powiesz, kto my jesteśmy?! – Zawołał wesoło Grudzień.
A córka ze złością:
– Ten tu Marzec – kłapie wargą jak starzec. A ten Maj – tylko mu kij żebraczy daj. A ten Luty – Ma koślawe buty. Stary Grudzień – największy leń!...
I tak długo jeszcze uraźliwie Miesiączkom przygadywała. Aż się bracia rozgniewali. Podniósł się Grudzień, a na jego miejsce usiadł Luty. I dopiero jak nie zacznie się sroga zima! Mróz ścisnął nagle taki, że aż drzewa zaczęły hukać. Podniósł się wicher, pochwycił tumany śniegu i rozhukał się zamiecią. Myśli córka:
„Trzeba mi do domu uciekać!”
Ale drogi powrotnej wcale znaleźć nie może. To w tę stronę biegnie, to w tamtą. Ognisko z oczu straciła. A tu bór coraz gęściejszy, a tu mróz coraz okrutniejszy, a tu zaspy coraz większe. Brnie już po kolana, siły traci, senność ją ogarnia...
Aż i umarzła na śmierć.


 Dla przypomnienia :Janina Porazińska ur. 29 września 1888 w Lublinie, zm. 3 listopada 1971 w Warszawie – polska poetka, prozaik, tłumaczka literatury szwedzkojęzycznej.
Zapraszamy do galerii w której zobaczycie jak żegnalismy Zimę i kto pierwszy odnalazł Panią Wiosnę!!!

sobota, 21 marca 2015

17-03-2015 SZEŚCIOLATKI I TLEN

Gry i zabawy ruchowe na świeżym powietrzu to dobrze spędzony przez dzieci czas.
Przebywanie dzieci na świeżym powietrzu wpływa korzystnie na ich rozwój organizmu. Połączone z ruchem pozwala na rozładowanie energii wewnętrznej. Dzieci w trakcie gier i zabaw tworzą grupy i  rywalizują ze sobą. Każde zaangażowanie dzieci w grę lub zabawę ma pozytywny wpływ na ich rozwój osobowości. Uczy współdziałania w grupie, wyzwala chęć walki, pozwala na świadome przeżywanie zwycięstw i godne przyjmowanie porażek. 
Tak o pobycie na świezym powietrzu mówią nasze panie.
 I mają rację, a my uwielbiamy te wspólne zabawy.

zapraszamy do galerii

17-03-2015 SZEŚIOLATKI W PARKU


 ,,Ruch, ruch, ruch”  
 E. Chotomska
Nie siedź w domu, gdy na dworze słońce świeci,
wyjdź na spacer, jak to robią inne dzieci,
zabierz piłkę i skakankę z kąta weź,
pokaż innym, że ty także ćwiczyć chcesz!

Nie siedź w domu, gdy na dworze deszczyk pada, 
w małym deszczu może niezła być zabawa.
Włóż kalosze, bo kalosze lubią deszcz,
i parasol weź na spacer, jeśli chcesz!

Idąc za podanym wyżej przykładem poszliśmy do parku, żeby poćwiczyć.
W gronie kolegów zawsze można spędzić miło czas. Zobaczcie sami jak dobrze się bawiliśmy, 
nawet Pani Kasia i Pani Gosia dawały z siebie wszystko:


więcej zdjęć w galerii

12-03-2015 BAJU, BAJU, BAJKA - BAJKĘ CZYTA PANI EMILIA


"Książka" - Kubiak Tadeusz
 Od pierwszych liter już na całe życie
 przyjaciel wierny, dobry i mądry
 co opowiada dzieje twojej ziemi
 odkrywa piekne i nieznane lądy.

 Od pierwszych liter już na całe życie
 zawsze przy tobie kiedy ją przywołasz.
 Do łez cię wzruszy Jankiem Muzykantem
 a jak pinokio - ubawi wesoła.

 Będzie cię uczyć ptaków, kwiatów i ludzi,
 będzie ci radzić twój wierny przyjaciel szczery.?
 Zawsze przy tobie służyć ci gotowa
 od pierwszej w życiu poznanej litery.

Ponownie w ramach akcji "Cała Polska Czyta Dzieciom", 
przepięknie bajkę przeczytała nam Pani Emilka, mama Wiktorii.
Serdecznie Pani dziękujemy. 
A to serce dla Pani
zapraszamy do galerii

13-03-2015 TAKIE MIŁE WALENTYNKO-URODZINKI U CZTEROLATKÓW

Miło jest powspominać. Zobaczcie jaką Filip przygotował niespodziankę w Dniu Walentego.


A TO SERCE DLA CIEBIE FILIP

Ten dzień był wyjątkowy także dlatego. że Majka i Marysia obchodziły swoje urodzinki.


Wszystkiego najlepszego koleżanki

więcej zdjęć w galerii

czwartek, 19 marca 2015

21-03-2015 POŻEGNANIE ZIMY, POWITANIE WIOSNY



"Marzanno, Marzanno, ty zimowa panno, 
my ciebie żegnamy, bo wiosnę witamy"

Kalendarzowa wiosna rozpoczyna się 21 marca. Zmęczeni zimą ze zniecierpliwieniem czekamy na upragnioną wiosnę, która nie zawsze jest łaskawa i czasem nie spieszy się z pojawieniem na Ziemi. Aby przyspieszyć ten proces, od wieków przywołujemy wiosnę i żegnamy zimę symbolicznie, topiąc lub paląc marzannę, czyli słomianą kukłę.
Co symbolizuje Marzanna?
 Historia tej słomianej lalki sięga czasów Słowian Zachodnich i wiąże się z boginią słowiańską, która symbolizowała zimę i śmierć. Historycy przywołują wiele imion wspomnianej bogini. Oprócz Marzanny określa się ją także takimi nazwami jak Mora, Morana, Marenka, Śmiertka, Śmiercicha. 
Niezależnie od imienia, kukła ta niosła ze sobą określoną symbolikę. Uosabiała wszystkie nieszczęścia, nie tylko zimę i choroby. Zwykło przyjmować się, że wszystko co złe tkwiło w tej słomianej lalce. Aby wyzbyć się całego nieszczęścia kukłę topiono bądź palono co miało spowodować jednocześnie usunięcie efektów przez nią wywołanych (zimy) i nadejście wiosny.

Przychodź Wiosno upragniona, piękna, ciepła, wymarzona!

Jutro 20 marca i my uroczyście pożegnamy Panią Zimę i przywitamy  Panią Wiosnę!
Na pewno nas usłyszycie i zobaczycie!

środa, 18 marca 2015

18-03-2015 WYPRAWA 3 I 4 LATKÓW NA SPEKTAKL DO PYRZYC

Życie to najbardziej
zdumiewająca bajka.
H. Ch. Andersen

Narodowy Teatr Edukacji po raz kolejny wystawia sztukę na deskach Pyrzyckiego Domu Kultury.
Dzisiejsza propozycja była skierowana do najmłodszych widzów, czyli nas.
Tytuł : PAN ANDERSEN
Obejrzeliśmy trzy bajki pana H. Ch. Andersena: Calneczka, Brzydkie kaczatko i Nowe szaty cesarza.

„Bajka jest dobra na wszystko,.
Na nudę i niepogodę.
Nie możesz wyjść na podwórko?
Wyrusz po żywą wodę!
Weź bułkę – odrastajkę,
Buty siedmiomilowe,
No i czapkę - niewidkę
Koniecznie włóż na głowę.
Przejdź przez zaklęte lustro,
Poznaj magiczne słowa,
Pokonaj złego smoka,
Pozwól się...zaczarować”.
                                                Ewa Stadtmuller

Narodowy Teatr Edukacji tak pisze o swoim pomyśle na Andersena:
"Głównym założeniem tej to właśnie adaptacji jest wydobycie ponadczasowych prawd zawartych w twórczości H. Ch. Andersena i podanie ich ze sceny w sposób prosty i wyrazisty. Mowa wiązana zastosowana w przedstawienie Pan Andersen ma na celu uwrażliwić najmłodszego widza na piękno mowy ojczystej i zaszczepić w nim głód poezji możliwie na jak wcześniejszym etapie rozwoju kulturalnego."
Zaczarowały nas te piękne kostiumy, rytmiczne piosenki i kolorowe światła.
Było magicznie i mądrze. 
Pierwszy kontakt maluszków z prawdziwą sceną był bardzo udany.
A podróż autobusem minęła szybko.
 W DROGĘ!

 TYLKO HONORATKA SPRAWDZIŁA PROGNOZĘ POGODY
 "PĘDZIMY" NA SPEKTAKL
 CZEKAMY!


A NA SCENIE TAKIE OBRAZY





zapraszamy do galerii

wtorek, 17 marca 2015

18-03-2015 TEATR W PRZEDSZKOLU ODSŁONA SIÓDMA


TYTUŁ ODCINKA : GRAJMY W ZIELONE
WYSTĄPIŁY: drewniane inspiracje i instrumenty smyczkowe.
Pan Profesol, Pan Czesio i Fasola zabawiali nas dziś przy akompaniamencie kontrabasu, skrzypiec i wielu innych przedmiotów wydajacych dźwięki. Wszystko kręciło się wokół tematu zbliżającej się wiosny. Pan Czesio jak zawsze bawił nas do łez swoimi żartami, a wiedzę i profesjonalizm do spektaklu wnosił Pan Profesor. Odśpiewaliśmy również hymn na cześć Fasoli, bo przedstawienie bez Niej byłoby stracone. Do zobaczenia następnym razem!




zapraszamy do galerii

niedziela, 15 marca 2015

10-03-2015 CZTEROLATKI NA SPORTOWO

Mamy nowy sprzęt sportowy! Postanowiliśmy go wypróbować, a musicie wiedzieć, że gimnastyka z odpowiednimi przyborami to dopiero frajda. Mamy ślizg, równoważnię i drabinki i z tych elementów można dowolnie składać tor przeszkód. 
Taki tor przeszkód to atrakcyjny element zajęc sportowych zarówno ze względów dydaktycznych, wychowawczych i organizacyjnych. Długość toru można  dostosować do powierzchni, a zmiana niektórych elementów pozwala na zaadoptowanie go w innych warunkach. 
Ot taka nowość i tyle radości.
Bo gimnastyka to ważna sprawa:

"Gimnastyka"
(zabawa muzyczno-ruchowa)

Ach, gimnastyka ważna sprawa, dla nas wszystkich to zabawa.
Ręcę w górę i w przód, i w bok, skłon do przodu, w górę skok.
Głowa, ramiona, kolana, pięty, kolana, pięty, kolana, pięty.
Głowa, ramiona, kolana, pięty, oczy, uszy, ousta, nos.



zapraszamy do galerii

06-03-2015 ZWIERZĄTKOWO

To znowu my - czterolatki. Pani Sandra zaproponawała nam pracę plastyczną na taki temat:  "Domowi przyjaciele". Było to podsumowanie tygodniowego tematu o zwierzętach. Poznaliśmy gatunki i obyczaje zwierząt. Potrafimy opisać wyglad i zachowanie psa, kota i innych przyjaciół ze zwierzątkowa. A finał naszych działań plastycznych był taki: 




 więcej zdjęć w galerii